Spotkał ją. Uwierzył jej. Nie powinien. Nawiąż rozmowę z wyznaczonym mężczyzną. Nie bądź za szybko bezpośrednia. To on musi złożyć propozycję, a nie na odwrót. Zarejestruj całą rozmowę. Claire kłamie zawodowo. Wydaje się, że jest stworzona do roli, w którą się wcieli. Na zlecenie firmy prawniczej specjalizującej się w sprawach rozwodowych ma demaskować niewiernych mężów i dostarczać niezbite dowody ich zdrady. To ona ma dyktować reguły gry. Gdy „klientem” Claire zostaje interesujący profesor Patrick Fogler, stawka gwałtownie rośnie. W grze gęstej od mrocznego uwodzenia, manipulacji i niedopowiedzeń role zaczynają się niebezpiecznie odwracać... [lubimyczytac.pl].
Na książce wyłącznie pseudonim autora, nazwa: Anthony Capella.
Recenzje:
Autor: JP Delaney Tytuł: W żywe oczy Tytuł oryginalny: Believe Me Wydawnictwo: Otwarte Liczba stron: 424 Claire chce zostać aktorką. Poza zajęciami w szkole trenuje też prywatnie. Jej pracą jest podrywanie mężczyzn, co ma być dowodem ich zdrad. Jednak gdy jedno ze zleceń przebiega nie po jej myśli, a mężczyzna, którego miała zainteresować swoją osobą, nie połyka haczyka, jest rozczarowana. Na nieszczęście okazuje się,
(...)że żona tego mężczyzny zostaje zamordowana, a Claire zostaje główną podejrzaną. W żywe oczy to powieść JP Delaney, w której główną bohaterką jest Claire. To młoda dziewczyna, która marzy o byciu aktorką. Ma talent, nie tylko udaje kogoś, lecz cała staje się tą postacią. Jest ładna i zdolna, ale nie zawsze potrafi oddzielić to, co jest w niej prawdziwe, a co udawane. Tym razem autor serwuje opowieść o kobiecie, która zostaje zatrudniona w roli kogoś na kształt tajnego agenta. Dziewczyna ma rozkochać w sobie potencjalnego mordercę, pomagając w ten sposób policji w znalezieniu poszlak, które wskażą na jego winę. Podejrzanym jest jedyny z mężczyzn, który odrzucił zaloty Claire, a potem jego żona została zamordowana. Dzięki zaangażowaniu w akcję, Claire ma też szansę oczyścić samą siebie z zarzutów o morderstwo. Powieść pokazuje, jak bardzo skomplikowana jest osobowość głównej bohaterki. Claire czasem nie odróżnia tego, co się wokół niej dzieje naprawdę, a co sama wykreowała jako postać, którą musi udawać. To fascynujące – oglądać, jak bardzo przenikają się te dwa światy i jak trudno głównej bohaterce jest je rozdzielić. Bardzo wciągający wątkiem jest ten dotyczący morderstwa. Kto zabił? Czy Claire na pewno jest niewinna? Czy Patrick może stać za morderstwem żony? A może to ktoś zupełnie inny? Obserwujemy różne możliwości, żadna nie jest na sto procent przekonująca, żadna też nie jest do końca nieprawdopodobna. Tropy są niejasne, co tylko podsyca atmosferę. Ten wątek jest świetnie zbudowany, klimatyczny i wciągający. Ciekawym urozmaiceniem i nowością jest wprowadzenie do powieści nieco innej budowy pewnych scen. Claire wyobraża sobie wiele wydarzeń jakby rozgrywały się w teatrze lub były częścią filmu. Nie dotyczy to tylko jej zachowania i wystudiowanych póz i słów. Przede wszystkim można to zauważyć w dialogach. Nie wszystkie są napisane w tradycyjny sposób. Niektóre z nich wyglądają jak w dramacie, niczym wyjęte ze scenariusza. Doskonały pomysł, który sprawia, że powieść nabiera ciekawego charakteru. W żywe oczy to książka zaskakująca. Nie można się od niej oderwać. Świetnie napisana, pomysłowa, ciekawa, naprawdę dobra. Nie spodziewałam się, że autorowi uda się przebić Lokatorkę, która mi się bardzo podobała, a jednak. Jeśli więc lubicie thrillery, w których nie ma co prawda wielu mrożących krew w żyłach scen, ale atmosfera i tak jest napięta, to trafiliście w dziesiątkę. Koniecznie sprawdźcie.
„Lokatorka” autorstwa JP Delaney od wielu miesięcy wzbudza wśród czytelników wiele emocji. Jedni mówią, że Delaney napisał genialną książkę, a drudzy, że nie dało się tego w ogóle czytać. Dlatego kiedy otrzymałam możliwość przeczytania najnowszej książki tego autora to nie wahałam się ani chwili. Musiałam na własnej skórze przekonać się jak to w końcu jest z twórczością tego Pana. „Bo jak się okazuje,
(...)jedyną rzeczą, której nigdy nie pokazują w filmach jak należy, jest śmierć. Ludzie nie chwytają się za serce i nie leżą bez ruchu, żeby wokół dalej mogła się toczyć akcja. Ciało nie chce umierać. Poddaje się dopiero długo, długo po tej chwili, w której wiadomo że będzie musiało się poddać. Ciało krwawi, drga i łapczywie chwyta powietrze. Ciało walczy jeszcze zacieklej niż ratownicy medyczni biegnący mu na pomoc. Ciało nie chce się pogodzić z tym, co nieuniknione.” Ostatnimi czasy zdarza mi się czytać coraz więcej kryminałów oraz thrillerów, dlatego też po przeczytaniu kilku rozdziałów „W żywe oczy” wydawało mi się, że niczym mnie ta książka nie zaskoczy. Byłam niemal pewna, że wszystkie moje teorie na sam koniec okażą się prawdziwe. Tymczasem ku mojemu wielkiemu zdziwieniu w mniej więcej połowie książki autor stopniowo zaczął niszczyć wszelkie moje teorie. Kiedy wydawało mi się już, że wiem kim tak naprawdę jest morderca to Delaney obracał całą sytuację o sto osiemdziesiąt stopni i sprowadzał fabułę na całkowicie inny tor. Robił to w tak znakomity sposób, że w pewnym momencie nie było już wiadomo co jest prawdą, a co kłamstwem. Delaney mistrzowsko manipulował odbiorcą i jego uczuciami, za co moim zdaniem należą mu się wielkie brawa. Książka ta jest dość nietypowa pod względem stylistycznym, ponieważ część dialogów została tutaj zapisana w takiej formie jak w scenariuszu lub sztuce. Jest to dość niekonwencjonalny zabieg w przypadku tego typu literatury, lecz bardzo ciekawy. Idealnie wpasowuje się to w klimat książki, która sama w sobie wydaje się być sztuką specjalnie wyreżyserowaną dla czytelnika. „W żywe oczy” jest powieścią, która wielokrotnie mnie zaskoczyła i ciągle trzymała w napięciu. Jednak nie tym zaskarbiła sobie moją przychylność tylko wyśmienitą kreacją bohaterów. Zarówno Clair jak i Patrick są postaciami, o których naprawdę ciężko zapomnieć. Nie będę tutaj jednak przytaczać żadnych cech typowych dla nich, ponieważ uważam, że ma to pewien wpływ na fabułę i może to w pewien sposób zniszczyć przyjemność z czytania osobom mającym tą lekturę jeszcze przed sobą. Powiem tylko, że obydwoje są niezwykle charyzmatycznymi postaciami, choć Patrick w znacznie większym stopniu niż Clair. „Bo jeśli kobieta nie może ufać facetowi, który mówił, że zawsze ją będzie kochał to komu na tym świecie można ufać?” Na początku wspomniałam, że twórczość Delaneya czytelnicy albo kochają, albo nienawidzą i nic po środku. Osobiście nie należę do żadnej z tych grup, bo choć „W żywe oczy” to znakomity thriller, z którym spędziłam naprawdę dobrze czas, to niestety czegoś mi w nim brakowało. Nie mniej jednak polecam wszystkim sięgnąć po tą książkę. Bez względu na to czy jesteście fanami JP Delaneya czy dopiero zaczynacie swoją przygodę z jego twórczością. Moim zdaniem warto przekonać się na własnej skórze o co chodzi z fenomenem Delaneya. Aleksandra Wszystkie cytaty pochodzą z książki „W żywe oczy” autorstwa JP Delaney. Więcej na : [link] oraz [link]
Ta książka, to kolejna po "Lokatorce" propozycja autora, po którą sięgnęłam. Mimo moich dość wysokich wymagań i sporych oczekiwań - nie zawiodłam się ani trochę. Ta powieść to kawał dobrego thrillera 🙂 Claire pragnie zostać aktorką. Przeprowadza się więc do Ameryki aby tam uczyć się aktorstwa. Z powody problemów z zieloną kartą nie może podejmować zatrudnienia. Znajduje więc inny sposób na rozwiązanie swoich problemów finansowych.
(...) Współpracuje z agencją detektywistyczną w charakterze przynęty, mającej demaskować niewiernych mężów. Jej rola polega na takim uwiedzeniu podejrzanego, aby ten złożył jej niemoralną propozycję - co oczywiście zostaje nagrane ukrytą kamerą. Podczas jednej z takich akcji poznaje Patricka, wykładowcę akademickiego, fascynującego się twórczością Baudelaire'a - autora tomiku poezji "Kwiaty zła". Podczas tego wieczoru zostaje zamordowana żona Patricka, a jej śmierć nawiązuje do jednego z wierszy z tomiku francuskiego poety. Wówczas Claire bierze udział w działaniach operacyjnych FBI, mających na celu pozyskanie dowodów obarczających Patricka. Bierze udział w akcji mimo, że w pewnym momencie sama zostaje uznana za podejrzaną. Jak jednak się okazuje śmierć żony Patricka to nie odosobniony przypadek, a wszystkie zbrodnie sprowadzają się do twórczości Baudelaire'a. Mnie ta pozycja niezwykle wciągnęła. Postacie w niej są tak skomplikowane charakterologicznie, że trudno jednoznacznie stwierdzić kto jest dobrym, a kto złym bohaterem. Zło i dobro przenikają i mieszają się wzajemnie. Do tego dorzućcie nieco tajemniczego, podziemnego świata BDSM. Fanatyków gotowych zabić dla artystycznego przekazu i nagły zwrot akcji, po którym do końca nie wiadomo co tak naprawdę jest rzeczywistością, a co grą - i mamy powieść, od której ciężko się oderwać 🙂
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.1 (2024-11-08)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
W żywe oczy to powieść JP Delaney, w której główną bohaterką jest Claire. To młoda dziewczyna, która marzy o byciu aktorką. Ma talent, nie tylko udaje kogoś, lecz cała staje się tą postacią. Jest ładna i zdolna, ale nie zawsze potrafi oddzielić to, co jest w niej prawdziwe, a co udawane.
Tym razem autor serwuje opowieść o kobiecie, która zostaje zatrudniona w roli kogoś na kształt tajnego agenta. Dziewczyna ma rozkochać w sobie potencjalnego mordercę, pomagając w ten sposób policji w znalezieniu poszlak, które wskażą na jego winę. Podejrzanym jest jedyny z mężczyzn, który odrzucił zaloty Claire, a potem jego żona została zamordowana. Dzięki zaangażowaniu w akcję, Claire ma też szansę oczyścić samą siebie z zarzutów o morderstwo.
Powieść pokazuje, jak bardzo skomplikowana jest osobowość głównej bohaterki. Claire czasem nie odróżnia tego, co się wokół niej dzieje naprawdę, a co sama wykreowała jako postać, którą musi udawać. To fascynujące – oglądać, jak bardzo przenikają się te dwa światy i jak trudno głównej bohaterce jest je rozdzielić.
Bardzo wciągający wątkiem jest ten dotyczący morderstwa. Kto zabił? Czy Claire na pewno jest niewinna? Czy Patrick może stać za morderstwem żony? A może to ktoś zupełnie inny? Obserwujemy różne możliwości, żadna nie jest na sto procent przekonująca, żadna też nie jest do końca nieprawdopodobna. Tropy są niejasne, co tylko podsyca atmosferę. Ten wątek jest świetnie zbudowany, klimatyczny i wciągający.
Ciekawym urozmaiceniem i nowością jest wprowadzenie do powieści nieco innej budowy pewnych scen. Claire wyobraża sobie wiele wydarzeń jakby rozgrywały się w teatrze lub były częścią filmu. Nie dotyczy to tylko jej zachowania i wystudiowanych póz i słów. Przede wszystkim można to zauważyć w dialogach. Nie wszystkie są napisane w tradycyjny sposób. Niektóre z nich wyglądają jak w dramacie, niczym wyjęte ze scenariusza. Doskonały pomysł, który sprawia, że powieść nabiera ciekawego charakteru.
W żywe oczy to książka zaskakująca. Nie można się od niej oderwać. Świetnie napisana, pomysłowa, ciekawa, naprawdę dobra. Nie spodziewałam się, że autorowi uda się przebić Lokatorkę, która mi się bardzo podobała, a jednak. Jeśli więc lubicie thrillery, w których nie ma co prawda wielu mrożących krew w żyłach scen, ale atmosfera i tak jest napięta, to trafiliście w dziesiątkę. Koniecznie sprawdźcie.
„Bo jak się okazuje, (...) jedyną rzeczą, której nigdy nie pokazują w filmach jak należy, jest śmierć. Ludzie nie chwytają się za serce i nie leżą bez ruchu, żeby wokół dalej mogła się toczyć akcja. Ciało nie chce umierać. Poddaje się dopiero długo, długo po tej chwili, w której wiadomo że będzie musiało się poddać. Ciało krwawi, drga i łapczywie chwyta powietrze. Ciało walczy jeszcze zacieklej niż ratownicy medyczni biegnący mu na pomoc. Ciało nie chce się pogodzić z tym, co nieuniknione.” Ostatnimi czasy zdarza mi się czytać coraz więcej kryminałów oraz thrillerów, dlatego też po przeczytaniu kilku rozdziałów „W żywe oczy” wydawało mi się, że niczym mnie ta książka nie zaskoczy. Byłam niemal pewna, że wszystkie moje teorie na sam koniec okażą się prawdziwe. Tymczasem ku mojemu wielkiemu zdziwieniu w mniej więcej połowie książki autor stopniowo zaczął niszczyć wszelkie moje teorie. Kiedy wydawało mi się już, że wiem kim tak naprawdę jest morderca to Delaney obracał całą sytuację o sto osiemdziesiąt stopni i sprowadzał fabułę na całkowicie inny tor. Robił to w tak znakomity sposób, że w pewnym momencie nie było już wiadomo co jest prawdą, a co kłamstwem. Delaney mistrzowsko manipulował odbiorcą i jego uczuciami, za co moim zdaniem należą mu się wielkie brawa.
Książka ta jest dość nietypowa pod względem stylistycznym, ponieważ część dialogów została tutaj zapisana w takiej formie jak w scenariuszu lub sztuce. Jest to dość niekonwencjonalny zabieg w przypadku tego typu literatury, lecz bardzo ciekawy. Idealnie wpasowuje się to w klimat książki, która sama w sobie wydaje się być sztuką specjalnie wyreżyserowaną dla czytelnika.
„W żywe oczy” jest powieścią, która wielokrotnie mnie zaskoczyła i ciągle trzymała w napięciu. Jednak nie tym zaskarbiła sobie moją przychylność tylko wyśmienitą kreacją bohaterów. Zarówno Clair jak i Patrick są postaciami, o których naprawdę ciężko zapomnieć. Nie będę tutaj jednak przytaczać żadnych cech typowych dla nich, ponieważ uważam, że ma to pewien wpływ na fabułę i może to w pewien sposób zniszczyć przyjemność z czytania osobom mającym tą lekturę jeszcze przed sobą. Powiem tylko, że obydwoje są niezwykle charyzmatycznymi postaciami, choć Patrick w znacznie większym stopniu niż Clair.
„Bo jeśli kobieta nie może ufać facetowi, który mówił, że zawsze ją będzie kochał to komu na tym świecie można ufać?” Na początku wspomniałam, że twórczość Delaneya czytelnicy albo kochają, albo nienawidzą i nic po środku. Osobiście nie należę do żadnej z tych grup, bo choć „W żywe oczy” to znakomity thriller, z którym spędziłam naprawdę dobrze czas, to niestety czegoś mi w nim brakowało. Nie mniej jednak polecam wszystkim sięgnąć po tą książkę. Bez względu na to czy jesteście fanami JP Delaneya czy dopiero zaczynacie swoją przygodę z jego twórczością. Moim zdaniem warto przekonać się na własnej skórze o co chodzi z fenomenem Delaneya.
Aleksandra Wszystkie cytaty pochodzą z książki „W żywe oczy” autorstwa JP Delaney.
Więcej na : [link] oraz [link]
Współpracuje z agencją detektywistyczną w charakterze przynęty, mającej demaskować niewiernych mężów. Jej rola polega na takim uwiedzeniu podejrzanego, aby ten złożył jej niemoralną propozycję - co oczywiście zostaje nagrane ukrytą kamerą.
Podczas jednej z takich akcji poznaje Patricka, wykładowcę akademickiego, fascynującego się twórczością Baudelaire'a - autora tomiku poezji "Kwiaty zła". Podczas tego wieczoru zostaje zamordowana żona Patricka, a jej śmierć nawiązuje do jednego z wierszy z tomiku francuskiego poety. Wówczas Claire bierze udział w działaniach operacyjnych FBI, mających na celu pozyskanie dowodów obarczających Patricka. Bierze udział w akcji mimo, że w pewnym momencie sama zostaje uznana za podejrzaną. Jak jednak się okazuje śmierć żony Patricka to nie odosobniony przypadek, a wszystkie zbrodnie sprowadzają się do twórczości Baudelaire'a.
Mnie ta pozycja niezwykle wciągnęła. Postacie w niej są tak skomplikowane charakterologicznie, że trudno jednoznacznie stwierdzić kto jest dobrym, a kto złym bohaterem. Zło i dobro przenikają i mieszają się wzajemnie. Do tego dorzućcie nieco tajemniczego, podziemnego świata BDSM. Fanatyków gotowych zabić dla artystycznego przekazu i nagły zwrot akcji, po którym do końca nie wiadomo co tak naprawdę jest rzeczywistością, a co grą - i mamy powieść, od której ciężko się oderwać 🙂